-
Witajcie kochani! – krzyknęłam wchodząc do sali koncertowej, gdzie trwały próby
przed zbliżającym się występem. Końcem czerwca mieliśmy wystawić Miss Sajgon.
-
Alicja! Mamy dla ciebie rolę! – krzyknął Marcin. Człowiek z niezwykłym barytonem,
który nieraz budził w nas przerażenie. Zamiast grać na scenie, mógłby równie
dobrze użyczyć głosu starej lokomotywie. Głos miał idealny! Co
najśmieszniejsze, był osobą drobnej postury, dodatkowo, przez jego gęste, blond
loczki można było go pomylić z amorkiem. Aż dziw, że taki mały, chudziutki
chłopak miał taki niski głos.
-
Jaką? Rozdaliście ostatnio wszystkie! – spytałam, ostrożnie wchodząc po
stopniach sceny.
-
Problem w tym – zaczął reżyser Kotlarski, zwany przez nas „Kotłem” – że
piosenki z repertuaru nie są w tonacji Olgi, więc będziesz ją musiała zastąpić.
-
Ale to się nie uda. Przecież nie możemy grać we dwie tej samej roli. Widać, że
na scenę wchodzi inny aktor! – zbulwersowałam się tym niedorzecznym pomysłem.
-
I właśnie dlatego, ja rezygnuję. – zza kurtyny wyłoniła się pierwszoplanowa
Kim.
-
Przecież marzyłaś o tej roli! – zrobiło mi się żal koleżanki. Od kiedy
pamiętam, zawsze walczyła o główną rolę w musicalu. Przyjechała z Bułgarii,
żeby zaistnieć na deskach teatru. Jej ojciec był Bułgarem, a mama Polką. Była
utalentowaną, świeżo upieczoną śpiewaczką. Zawsze stała z tyłu i grała
drugoplanowe postacie, a teraz, kiedy miała szansę zadebiutować na deskach
Krakowskiego teatru jako główna bohaterka, rezygnowała.
-
Trudno, poświęcę się. Jesteś urodzoną Kim! – uśmiechnęła się. – zerknęłam na
Kotlarskiego i wszyscy czekaliśmy na jego decyzję. Szczerze mówiąc, nie
śpieszyło mi się do zagrania głównej roli…
-
Olga ma rację! – orzekł Kocioł, a mi wielka gula stanęła w gardle. – Masz tę
rolę Ala!
Moje
protesty nie zdały się na nic. Dostałam rolę, przed którą broniłam się jak
przed ogniem. Bo kto chciałby grać wietnamską dziewczynę zakochaną w
amerykańskim żołnierzu? Oczywiście cała sztuka, poza muzyką opiera się na
okazywaniu bezgranicznej miłości i przedziwnych, zawiłych problemach, typu: ożeniłem się z amerykanką, jednak kocham
wietnamkę. Myślałem, że nie żyje, jednak okazało się, że tak nie jest i mam z
nią syna. Jadę znowu do Sajgonu, szukać ich oboje, a moja niedoszła zagraniczna
żona twierdzi, że jest honorowa i pod moją opiekę chce oddać tylko syna… Po
prostu Sajgon - Typowa francuska fabuła. Założę się, że większość widzów w
połowie musicalu krzyknie: „Czekajcie, łączę wątki”!
Więc tym sposobem zaczęły się próby.
Musiałam się przyzwyczaić do noszenia czegoś na kształt kimona. Zawsze lubiłam
poznawać świat, ale to była już lekka przesada. W niektórych scenach miałam
wrażenie, że gramy urywki z „Szeregowca Ryan’a”. Nie patrząc okiem aktora,
sztuka z każdym dniem nabierała kolorów. Dopracowywaliśmy szczegóły, a piosenki
szły coraz lepiej.
Był
koniec kwietnia. Słońce grzało już naprawdę mocno, a liście na drzewach zaczęły
przybierać odcienie właściwych kolorów.
Pewnego
dnia rozszalała Olga wpadła do teatru, krzycząc, że ma ofertę nie do odrzucenia.
Jako wysoka, szczupła brunetka, ubierająca się jak człowiek z duszą artysty,
którym z pewnością była – nie można jej było nie zauważyć.
-
Jaką? – spytałam, nie odrywając wzroku od scenariusza, który przez ostatnie dni
wbijałam sobie do głowy.
-
Mamy warsztaty muzyczne. Potrzebują trzech mocnych głosów i solistów. –
obwieścił Kotlarski wchodząc tuż za Olgą.
-
Mamy przecież spektakl, nie możemy się rozdrabniać. – postawiłam sprawę jasno.
– Przecież rozumie pan, że teraz mamy
ostatnie chwile, żeby wszystko dopracować… - zaczęłam wyliczać, jednak reżyser
mi przerwał.
-
Idź do dyrektora, wszystkiego się dowiesz. Pojedziesz ty, Olga i Aleksander.
Bez dyskusji! – skinął na mnie palcem. Stałam na przegranej pozycji, co mogłam
poradzić. W tej chwili najbardziej przerażała mnie świadomość, że pojedzie z
nami Aleksander – Aleks, Aleksik, po prostu Olek. Jedyny człowiek naszej
obsady, którego nie toleruję. Jest synem dyrektora teatru, więc musi zawsze
grać pierwszoplanowe postacie. Tym razem również… Wysoki, dobrze zbudowany
brunet z kozią bródką i bardzo męskim głosem. Może dlatego, że znałam jego
charakter, nigdy nie podobał mi się z wyglądu. Był strasznie arogancki i dumny.
Nie da się zaprzeczyć, że dobrze śpiewał, ale nie na tyle, żeby nosić się nad
wszystkimi.
Weszłam do gabinetu dyrektora
Łęckiego. Cóż za szlacheckie nazwisko. Siedział przy swoim biurku, jak zwykle
posępny, jednak gdy tylko mnie zauważył, uniósł głowę wysoko do góry. Wiadomo,
po kim Aleksander odziedziczył charakter. Uśmiechnęłam się do swoich myśli.
Podałam rękę Łęckiemu i usiadłam naprzeciwko.
-
Więc co z tymi warsztatami? – spytałam.
-
Trwają trzy dni. – zaczął. – Od pierwszego, do trzeciego maja. Cel to koncert
charytatywny, gdzie będą zbierane pieniądze na odremontowanie naszego teatru. –
W sumie, czemu nie. – pomyślałam.
-
A gdzie dokładnie? – chciałam poznać szczegóły.
-
Opera Narodowa w Warszawie. – powiedział, a mnie zamurowało. Nie mogłam
uwierzyć, że będę tam śpiewać. Moje marzenia miały się spełnić za niecały
tydzień. Warszawa, to miasto które było dla mnie natchnieniem i inspiracją.
–
Bez twojej zgody przydzieliłem cię do solistów. Wysłałem im parę twoich
występów.
-
Dobrze. – odpowiadała mi taka funkcja. – Kiedy wyjeżdżamy?
-
W najbliższy czwartek, o ósmej rano. Czekaj przed teatrem. Frodo może z tobą
jechać. – uśmiechnął się, chyba po raz pierwszy, od kiedy tu pracuję.
-
Dziękuję. – odwzajemniłam gest, po czym wyszłam.
W najbliższym czasie dowiedziałam
się szczegółów. Koncert przygotowują nie tylko śpiewacy i aktorzy, ale zwykli
ludzie, z odrobiną talentu. Tym lepiej. Lubię przebywać wśród osób, których
pasją jest muzyka, a sama wiem po sobie, że zawód aktora czasem przeistacza się
w zwykłą pracę.
Wkrótce
nadszedł dzień wyjazdu…
Przepraszam, że tak długo, ale oceny do liceum, podania i tak dalej... trochę mi to zajęło :) Zaczęła się Liga Światowa. Co powiecie o nowych trenerze, o składzie? Ja osobiście uważam, że skład jest bardzo dobry, ale co do trenera... Podkreślam, że to moje zdanie, ale robi mało zmian, które są konieczne w niektórych momentach! Przekonałam się o tym po dzisiejszym meczu z Brazylią. Mam nadzieję, że poprawi się w tych z Iranem. Kolejny rozdział niebawem. Pozdrawiam :)
Przed chwilą zajrzałam w obsadę (moja reakcja: fghfdgdrf) i oświadczam, iż zostaję.
OdpowiedzUsuńTrochę żal mi Olgi - w końcu marzyła o tej roli, przyjechała specjalnie z Bułgarii a tu taki suprajs - koleżanka cię zastąpi, bo piosenka nie jest w twojej tonacji. Nie chciałabym mieć takiej sytuacji prywatnie. ._.
Czekam na kolejny i pozdrawiam ciepło! :)
http://znam-cie-dobrze.blogspot.com/