Szłam,
w miarę pewnie. Starałam się patrzeć pod nogi i jednocześnie przed siebie…
Jednak nie byłam do końca pewna dokąd idę… Może inaczej – wiedziałam, gdzie
chcę dotrzeć, ale nie wiedziałam jak się tam dostać. Przez mgłę dostrzegałam
szczegóły z mojego otoczenia. Zerknęłam kątem oka w lewo i z trudem rozpoznałam
dwójkę bawiących się dzieci, zastanowiłam się chwilę. – Tak, to na pewno
rodzeństwo. Są całkiem podobni. Pod moimi nogami plątał się pies. Mój pies, z
którym przeżyłam już niejedno. Pięcioletni Golden Retriever - Frodo, dzięki
któremu jestem w stanie jeszcze samodzielnie się poruszać. Dostosowywał się
zawsze do mojego tempa i szedł równiutko koło nogi. Uśmiechnęłam się mimo woli,
czując obecność oddanego przyjaciela.
Szłam
dalej, kilka razy potknęłam się o rozrzucone kamyki, co w moich kremowych
balerinach było dość bolesnym doświadczeniem, ale nigdy nie byłam kapryśna.
Trudno, boli, to boli. Gdybym nie była twarda, już dawno zniknęłabym z tego
świata. Wyczulona na dźwięk i przyjemny dotyk rześkiego, wiosennego wiatru
kroczyłam sobie pewnie krętymi uliczkami w pobliżu krakowskiego rynku. Był
ranek, ukochany przeze mnie zapach świeżych obwarzanków przyjemnie drażnił mój
nos, a opaloną skórę dotykały pierwsze dzisiejszego dnia promienie ciepłego
słońca. Zmierzałam w kierunku Teatru Starego, z którym związałam swoje życie.
Mogę powiedzieć, że jest moim drugim domem. Czasem ogarnia mnie straszny
smutek, w obawie, że pewnie czuję się tylko na scenie. Jestem dosyć nieśmiałą
osobą. Staram się nie wchodzić nikomu w drogę, jeśli nie wyrazi na to zgody.
Uczucie to nie jest bynajmniej spowodowane bezgraniczną chęcią pozyskiwania
sławy, pochwał i oklasków. Wielką radość przynosi mi widok ludzi, którzy
doceniają mnie za to, że potrafię oderwać ich swoim głosem od szarej, smętnej
codzienności, która nikogo z nas nie pragnie oszczędzić. Szaleństwo, a zarazem
monotonia, która nie daje nam spokojnie żyć jest wieczną przeszkodą do
szczęścia i idealnego życia. Wiem coś o tym… Nie staram się wzbudzać w ludziach
współczucia, przeciwnie – staram się pokazać z tej lepszej strony, ale ciężko
jest postrzegać osobę chodzącą pół życia
z psem na smyczy i potykającą się na każdej możliwej przeszkodzie za w pełni
korzystającą z życia. Od dziesiątego roku życia widzę tylko niecałą połowę
naszego świata. Tak najprawdopodobniej miało być. Jestem szczęśliwa, że
postrzegam niektóre rzeczy inaczej, niż zwykli ludzie. Wiatr, ładny zapach,
przyjemny dotyk czy czarujący dźwięk są dla mnie bodźcem do działania i
pozytywnego myślenia. Od kiedy pamiętam, zawsze byłam osobą z dziecięcym
entuzjazmem. Cieszyło mnie wszystko, chciałam pomóc każdemu człowiekowi na
globie. Może dlatego, że mi też zawsze pomagano. Mam wspaniałych przyjaciół.
Zawsze mogę na nich liczyć. Oni przyprowadzili mnie do teatru i postawili na
deskach sceny. Dzięki nim się rozwijam i robię to, do czego się urodziłam –
śpiewam. Jestem według mnie zwykłą, według innych oryginalną dziewczyną z
mnóstwem pomysłów i chęci do życia. Nazywam się Alicja, mam dwadzieścia lat i
studiuję na Akademii Muzycznej w Krakowie. Gram na gitarze oraz na fortepianie
i jak już wcześniej wspominałam – śpiewam. Nic nie jest w stanie zakłócić mojej
wewnętrznej nirwany, która ujawnia
się przy muzyce.
Pierwszy rozdział gotowy! Mam nadzieję, że będzie się podobać. Liczę, że główni bohaterowie przypadli Wam do gustu :) Zachęcam do komentowania! :)